Twój koszyk jest obecnie pusty!
Tag: leczenie
-
28 sierpnia 2024r.
It’s incredible how the world responds to our own “things.” Some time ago, during a walk in the countryside, I saw an amazing barn made of old stone. Surrounded by a beautiful setting — forests, fields, and a small herd in the paddock. It was about three weeks ago. Yesterday, I went back there. With my little Piździk. From the moment I arrived, I was dazzled by the perfectly done concrete, shining brilliantly in the sun, and on it a barking black spot with a blue collar. The dog ran up to me, wagging its tail. This cheeky guy taught me I could go further to two small houses where the owners live. I was greeted by an absolutely overwhelming smell of cooking. Despite trying to get the cook’s attention by knocking on doors and windows, I couldn’t distract Irek from his cooking. Luckily, I felt quite awkward wandering on someone’s private land — then Basia, Irek’s wife, came out from the other house and showed me around. Such kind people. Such a beautiful place. And guess what — I can do a photoshoot of Bon in front of that divine barn/stable. It’ll happen in September — we just need to set a date. The photographer already knows ;)
Dobra, może to jest najlepszy moment, kiedy mogę do sedna. Bon mnie uratowała, dosłownie. Długo zastanawiałam się, jak może pomóc to komuś jeszcze - „to” czyli kontakt z „włochatym terapeutą”. O Karolinie z Horse Spirit już wspominałam. Myślę, że ta babka pozwoliła mi zrozumieć, co zrobiła dla mnie Plusz. Jak sama facylitatorka pisze: „ konie postrzegają nas w sposób holistyczny, traktują nas jako całość i pokazują obszary w nas samych, które aktualnie potrzebują od nas poświęcenia im uwagi. Są to np. stawianie granic, dobra komunikacja, samoświadomość, odwaga do działania, podejmowanie decyzji i budowanie zaufania do świata. *
Karolina o prowadzonej przez siebie metodzie Horse Asisted Education pisze też: (...) to rodzaj uczenia się, podobny do tego, który towarzyszy nam od dzieciństwa, czyli angażuje całą osobę w poznanie świata i rozwijanie umiejętności. Uruchamia on nie tylko intelekt, ale też intuicję, świadomość doznań płynących z ciała oraz emocje, które utrwalają to, czego się nauczyliśmy. W proces tego sposobu nauki jest zaangażowany układ limbiczny, czyli część mózgu zwana mózgiem ssaczym, który kontroluje emocje, zachowania i popędy charakterystyczne dla danego gatunku. W układzie limbicznym mieści się również pamięć ruchowa i długoterminowa. Doświadczenia z końmi silnie angażują właśnie ten układ. Dzięki temu procesowi uaktywniają się dotąd nieuświadomione kompetencje i umiejętności*
-
12 czerwca, 2024r.
Osaczająca Pokraka dała spokój, obezwładniona związkami chemicznymi, których sukcesywnie zmniejszamy dawkę z panią doktor. Wczoraj byłam świadkiem ( dosłownie ), komedyji w wydziale kryminalnym na policji. Tak mi wpadło – nigdy dotąd szczególnie nie przyglądałam się naszemu godłu. Czy w naturze, orzeł ma równie rozcapierzone palce, co na godle?... Bliżej mi do zwierząt niż ludzi. Bez cienia wątpliwości.
-
Czerwiec 2024r.
Mornings at the “ranch” are amazing. I absolutely love my morning garden check. Mine is completely chaotic – just like the old me. What I enjoy most is sitting with a cup of coffee, barefoot in the grass, watching my herd (two dogs and three cats). They have daily rituals, and I love observing them. It’s heartwarming that they like being close to me. Although I’m not sure if they like it or just simply are.
Alright, I’m off to the stable – I need to shake off the bad energy sent by the “Lady With No Class.” Well, I wish her all the best. That’s just how I am ;) -
Styczeń 2024r.
Czasem jest się tak bardzo samotnym – nawet wśród ludzi – że wyuczyłam się , jak wygodnie umościć się w tym – być może – samolubnym ćwiczeniu „wielbienia” siebie. Najprzyjemniej mi z dala od populacji. Zarozumiale przysłuchuję się temu, o czym mówią bez chęci zrozumienia. Potrzebuję... siebie. Tak okrutnie za sobą tęsknię. Straciłam się przez te lata chęci przypodobania się innym. Moje ciało wysyła sygnały. Pojawiają się we mnie dziwne „zrosty, torbiele i inne polipy”. Tracę świadomość, osuwając się na podłogę. Kumulacja kilkuletniego stresu, apatii chyba wyłazi. Zwierzam się Pachnącej Sianem. Bardzo dzielnie i ciągle ratuje mnie przecie. Dzięki Niej jestem. Absolutnie najcudowniejsza niewerbalna komunikacja, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam. Z boku wyglądająca, jak mizerne próby pojęcia umiejętności jeździectwa. Zupełnie nie w tym rzecz. Totalnie. Niech nie rozumieją – mam to bardzo gdzieś.
Czekam na wyniki. Już wiem że „zmiany naczyniopochodne”. Panna w czarnych skarpetach i wzutych nań laciach z błyszczącymi cekinami spogląda na mnie zmęczonym wzrokiem. Ma mnie w poważaniu. Jakbym nie istniała. W mojej głowie milion myśli: „ co jeśli...” Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Ja jebie.
Wpadło mi tak – jak już umrę – muszę koniecznie powiedzieć mojemu Ulubionemu Człowiekowi – niech mi dłonie złożą w międzynarodowym geście pozdrowienia. Ładniej brzmiącym po angielsku. Dobra, żart taki.
-
Marzec 2023r.
Podróże pozwalają odzyskać spokój mojej głowie. Myśląc o ludziach żyjących inaczej, gdzieś daleko, nie myślę o sobie „ w kontekście”. Cud Wietnam. Przyjaźni, „pyszni” mieszkańcy pozwalają wciągnąć w boską kuchnię, zieloną niemal zupełnie. Choć wszech obezwładniający kich ściska głowę do tego stopnia, że wysysa bez reszty. Nie wiadomo, gdzie jest granica.
Przecudnej urody konstrukcja z czerwonych, tradycyjnych lampionów na dole, nie zapowiada zupełnie styropianowej katastrofy po wjechaniu kolejką na górę. Taka fantastyczna opozycja – całkiem, jak w mojej głowie. Zdrowieję chyba nieco.