Tag: życie jeździeckie

  • Styczeń 2024r.

    Czasem jest się tak bardzo samotnym – nawet wśród ludzi – że wyuczyłam się , jak wygodnie umościć się w tym – być może – samolubnym ćwiczeniu „wielbienia” siebie. Najprzyjemniej mi z dala od populacji. Zarozumiale przysłuchuję się temu, o czym mówią bez chęci zrozumienia. Potrzebuję... siebie. Tak okrutnie za sobą tęsknię. Straciłam się przez te lata chęci przypodobania się innym. Moje ciało wysyła sygnały. Pojawiają się we mnie dziwne „zrosty, torbiele i inne polipy”. Tracę świadomość, osuwając się na podłogę. Kumulacja kilkuletniego stresu, apatii chyba wyłazi. Zwierzam się Pachnącej Sianem. Bardzo dzielnie i ciągle ratuje mnie przecie. Dzięki Niej jestem. Absolutnie najcudowniejsza niewerbalna komunikacja, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam. Z boku wyglądająca, jak mizerne próby pojęcia umiejętności jeździectwa. Zupełnie nie w tym rzecz. Totalnie. Niech nie rozumieją – mam to bardzo gdzieś.

    Czekam na wyniki. Już wiem że „zmiany naczyniopochodne”. Panna w czarnych skarpetach i wzutych nań laciach z błyszczącymi cekinami spogląda na mnie zmęczonym wzrokiem. Ma mnie w poważaniu. Jakbym nie istniała. W mojej głowie milion myśli: „ co jeśli...” Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Ja jebie.

    Wpadło mi tak – jak już umrę – muszę koniecznie powiedzieć mojemu Ulubionemu Człowiekowi – niech mi dłonie złożą w międzynarodowym geście pozdrowienia. Ładniej brzmiącym po angielsku. Dobra, żart taki.