Tag: depresja

  • june still

    czerwiec ciągle

    Jestem fanką Kobido. Absolutnie uwielbiam! Może to takie „trzaskanie po pysku” pozwala mi oprzytomnieć?! Byłam dwa dni temu znowu. Wiecie co? Wielbiona przeze mnie Indira (dziewczę cud z dłońmi jak imadła) postanowiła założyć mi tzw. „tejpy”, mające podtrzymać efekt zabiegu. I wiecie co? Wybrała dla mnie mega kolorowe, tęczowe. Powiedziała: „Pomyślałam, że te będą doskonale do ciebie pasować.”

    Jak łatwo jest nie móc odgadnąć, co naprawdę w człowieku siedzi.

    Teraz jest mi już bardzo dobrze. Wykonałam tytaniczną pracę, żeby czuć się tak, jak teraz. Ogrom trudu, dyktowany wolą życia. Jednak, choć czasem wydawało mi się, że najspokojniej byłoby zakończyć ten proceder, znalazłam moje zapiski z tamtego czasu, z nie tak dawna przecież. Jak czytam je teraz, zapisywane na kartkach, w telefonie – w emocji lub zupełnie bez żadnej – tamta ja miała niebagatelny wpływ na dzisiejszą mnie.

    Jestem ciągle chora, ale już dbam o siebie.

  • june 10, 2024

    10 czerwca, 2024r.

    Spojrzenie – szczególnie dziś. Szczególnie, ponieważ w cyklu ( moim ), depresyjnym są takie chwile, kiedy dużo się zmienia, a dyktowane to jest... zapominalstwem mym i przerwie w „dostawie chemii” do mózgu, w którym zaszły przecie zmiany. Nie powinnam o tym pisać pewnie, bo niedozwolonym jest w leczeniu depresji samowolne odstawienie leków. Kiedy zatem jestem naprawdę sobą – kiedy biorę proszki, czy kiedy je odstawiam, chcąc przekonać się, na ile jestem w stanie uładzić odurzoną chemią we mnie Bestię, która każe zaciskać mi boleśnie szczęki, powodując ścieranie zębów. Która podstępnie szepcze mi do ucha: „ olej głupców, gardzisz nimi – pokaż to!”. W zamian za to, proponuje mi nieznośny szum w uszach, uciążliwy pisk. Nakazuje głowie „kręcić się” okrutnie, nie nadążając niejako za obrazem, powodując bolesne uczucie odosobnienia, niespójności, agresji. Potworze, Potworze czy już zawsze będziemy tak sobie w niemal pełnej symbiozie żyli?!? Czy jedynym na Cię sposobem, jest chemiczne ogłuszenie?!? Czy jeśli teraz zakochuję się w kimś, to ja czy Ty, Podstępna Żmijo?? Nienawidzę Cię, a jednocześnie – arogancko i zupełnie absurdalnie cichuteńko uwielbiam, bo mam nad Tobą przewagę farmakologiczną. Pozory. Jednakowoż, pozwalasz mi zobaczyć w sobie historie, o jakich nigdy wcześniej nie śniło mi się.

  • Listopad 2020r.

    Najgorsze jest, kiedy targają głową Demony. Niby wiadomo, niby chcesz – bo dziecię, bo inni... Tak naprawdę, jedyne o czym myślisz, to dać temu wszystkiemu spokój. Odpuścić. Odpocząć. Nie musieć czuć, myśleć. Zaciskać zębów, które od samego świtu bolą od permanentnie zaciśniętej szczęki. Nie jestem sobą, nie umiem zapanować nad emocjami – naprzemiennie – agresją i łzami, które bez końca wylizują moją twarz, są jakby niezależnym bytem zupełnie niezależnym ode mnie. Nie panuję nad tym, nad sobą, nad niczym. Nie umiem zadbać o swoją głowę, bo to już nie ja. Biochemiczne zmiany w mózgu zawłaszczają mnie, pochłaniają bez reszty. Zatapiają w tym jebanym marazmie, w którym już chyba zostanę. Bezgłośnie chcę wołać o pomoc. Ktoś słyszy?!? Chyba nie, słyszę jedynie: „ sama piętrzysz problemy”. Może faktycznie.

    W zasadzie nie wiem, co jest najgorsze – ten „Człowiek, Co To Poszedł” w najtrudniejszych z chwil w moim życiu, w której najbardziej potrzebowałam zapachu jego skóry, czy ja sama, która powoli poddaję się, przyjmując, co dają: kłopoty finansowe, podejrzenie potwornej choroby. „ Z tobą fajnie, ale bez ciebie też fajnie”. Naprawdę jestem aż tak beznadziejna?! Chyba tek. Przecież czułam, że nie pasuję do tego świata zupełnie. Przestrzeni pełnej zbytków, ułudy i kłamstw. Narcystycznej arogancji. Blichtr na pokaz – wszystko, ale nic co naprawdę ważne. Złapałam się na lep uwagi. Ja i moja ślepa dusza. Szkoda, że choroba w dupie miała ślepotę. Jebać.

    Wydrapuję się pazurami do następnego upadku w syf. Czasem z wysokości – a mówią o mnie: „ nie da się nie lubić twojej energii i wiecznego zadowolenia”. Dobre. Wyśmienite nawet. W środku rozpierdol zupełny, o którym wiem tylko ja. I pani doktor, która przepisanym proszkami próbuje zadbać o mnie, żebym nie zrobiła sobie krzywdy: „proszę jeść, dla głowy”. Nie chce mi się jeść. Chcę tylko spać. Nie mogę nikomu powiedzieć, szepczę do Ukochanego Futerka: „pomóż mi, pomóż mi przetrwać! Chyba chcę żyć.” Pierdolenie. Jedyne, o czym myślę, to jak zniknąć. Nie mogę nikomu powiedzieć. Mówią, że się użalam, bo kłopoty finansowe, bo te być może rak realny, bo zostawił mnie ktoś, kto był dla mnie kimś więcej niż chciałam. Chu – jo – wo!