Twój koszyk jest obecnie pusty!
Tag: komunikacja
-
10 września 2024r.
Miałam dość ciężki emocjonalnie weekend. Ciągle dbam o swoją głowę – różnie mi idzie. Choć przyznać muszę, najwięcej we mnie euforii. W piątek wydarzyło się kilka nieprzyjemnych sytuacji, a na dodatek – niech to szlag! – zatęskniło mi się.
Zatęskniło mi się za niskim, seksownym głosem i burzowymi ślipiami – które czasem są jak niebo. Powinnam pewnie napisać do koleżanki, coś na kartce – wiem, wiem – ale nie wytrzymałam i wysłałam „gorzkiego”. Oczywiście – weszłam na ring, dostało mi się w łeb.
Piszę o tym nie bez kozery. Cały weekend poświęciłam na „regenerację psychiczną”. Bardzo dużo czasu poświęcam sobie ostatnio. Próbuję zrozumieć, skąd u mnie różne przekonania, krzywdzące często.
Podczas wczorajszej sesji – szalenie wyczerpującej – wylazło ze mnie dużo. Przez cały dzień czułam się wyczerpana. I wiecie co? Pogodzona ze sobą (choć to ciągła kontrola myśli), z sytuacją, która jednak mnie męczyła przez ostatnie miesiące, dowiedziałam się wieczorem, że oboje czujemy się porzuceni.
Przyznam – ulżyło mi nieco, ale wiecie, co jest dla mnie najgorsze w tej sytuacji?!? Najgorszym jest brak działania, komunikacji, takie po prostu – odpuszczenie. Choć to chyba też mocny bardzo przekaz, prawda?!
Czy może zadziać się coś pięknego między dwojgiem ludzi bez komunikacji, zabiegania o tę drugą stronę, chęci zrozumienia stanowiska?? Może starzeję się w ekspresowym tempie, ale – w moim rozumieniu – to są właśnie podwaliny czegoś dobrego.
Oprócz wyświechtanych, choć oczywistych frazesów typu: zaufanie, miłość, szacunek. I najpierw zabiło mi mocniej serce, ale zaraz potem, szybko zrozumiałam, że to nie ma sensu, skoro nie potrafimy się komunikować, skazując samych siebie na smutek.
Szkoda.
Dobra, muszę pieczołowicie dbać o się, żeby bezgłośny – choć w zasadzie piszczący – marazm nie pochłonął mnie zaś.
Póki co, zaczęłam tworzyć proste rolki – i bardzo się tym podniecam, ponieważ nigdy nie było mi po drodze z takimi działaniami.
Jutro jadę do Łodzi na targi i to też mnie ekscytuje.
Tak sobie myślę, że mimo iż stare ścieżki wydają się być utarte, bezpieczne, „ciepluteńkie”, należy czasem samej zepchnąć się i pójść w zupełnie nowym kierunku.
Takim, co to pozwoli się rozwinąć i doświadczyć czegoś o wiele piękniejszego, niż nam się teraz wydaje, że możemy mieć.
Dobra, koniec tych mądrości – lecę zawieźć Młodzież do szkoły i do stajenki lichej.
Znakomitego dnia!
-
4 dzień września
Ubóstwiam późne lato! Zastanawiam się czy dojrzewanie ( synonimicznie potraktowane starzenie się ), ma wpływ na ulubione pory roku. Ale, ale – o czymś innym dziś chciałam
– spotkała mnie bardzo przyjemna sytuacja. Otóż po pozytywnym załatwieniu arcyważnych dla mnie spraw, wychodząc z SSC ( duże centrum handlowe ), w drzwiach obrotowych trafiłam się z umalowaną, starszą elegancką panią. Ta przyjrzała mi się nieco podejrzliwie i wypaliła: „ pierwsze miejsce zajmuje piękna pani”. Po tym, jak mnie zatkało, zdążyłam li jedynie odpalić: „a na podium, obok mnie, stoi pani”. Uśmiechnęła się i poszła. Ja też.
W brudnych bryczesach, w które Bon wytarła nos. Z jej pachnącą sierścią na koszulce i rozczłapanych sztybletach. Tak przy okazji – jestem przekonana, że wspomniane przeszkadzają mi w galopie – to wszystko przez nie - 100%
W przyszłym tygodniu jadę na targi do Łodzi – już chcę sznupać, oglądać, wybierać dla Was najcudowniejsze, najładniejsze i najwygodniejsze dzianiny, stemplowane moim logo i całusem od Bon. Aż trudno mi samej uwierzyć, że w trakcie trzech lat można przejść od zupełnego nihilizmu po trudno skrywaną euforię. Bosko!
PS. Śni mi się ostatnio „Makiaweliczny Pan z Przeszłości” - cóż to – resztki wyrzucane przez głowę, jak skorupiaki na plaży. Chyba. Jestem tu i teraz. I to mi bardzo pasuje. Uczę się, że warto. Ojj – ckliwie – uczę się i mózg mi wybucha od tych ciągłych wyjść poza strefę.
Dobra – i tak bosko pachnące dzikie róże z mojego ogrodu nie pozwalają mi mądrze myśleć, przywołując morze nasze i szpaler, jaki tworzyły w pewnej – już nie pamiętam – nadmorskiej miejscowości. Z całym sznytem i pięknem zapraszając na dziką plażę gdzieś tam.
Sami widzicie – szukam płytek do portugalskich kamienic i dam już sobie dziś spokój.
-
dzień dobry,
od rana nurtuje mnie pytanie – błąd! - od czasu jakiegoś, tygodni kilku. Co myślicie o dawaniu drugiej szansy?
W jeździectwie (po mojemu) to tylko „szanse” — dawane mnie przez Jej Wysokość. Boszszsz... jakie to konisko jest wyrozumiałe! Chyba podobnie jest z samym sobą — odkąd pamiętam, daję sobie szanse. I od nowa, i znowu, i zaś od początku, itd.
Tylko to odurzające pytanie, dotyczy drugiego człowieka. To jest chyba jak dobrowolne podanie załadowanej broni, wymierzonej prosto w głowę, w oczekiwaniu na wyrok. Z drugiej strony – ponoć każdy zasługuje na wspomnianą. Sama nie wiem, naprawdę. Ciekawam opinii.
Jak tak myślę sobie o moich ostatnich kilku latach wstecz, to moje życie przypomina trochę którąś z komedii Woodego Allena, którego ubóstwiam!
Boszszsz... ależ chciałabym wyglądać, jak Penelopa Cruz w „Zakochanych w Rzymie” ( Woody Allen, 2012r. )!
Dobra, idę pojeździć!