Listopad 2020r.

Najgorsze jest, kiedy targają głową Demony. Niby wiadomo, niby chcesz – bo dziecię, bo inni... Tak naprawdę, jedyne o czym myślisz, to dać temu wszystkiemu spokój. Odpuścić. Odpocząć. Nie musieć czuć, myśleć. Zaciskać zębów, które od samego świtu bolą od permanentnie zaciśniętej szczęki. Nie jestem sobą, nie umiem zapanować nad emocjami – naprzemiennie – agresją i łzami, które bez końca wylizują moją twarz, są jakby niezależnym bytem zupełnie niezależnym ode mnie. Nie panuję nad tym, nad sobą, nad niczym. Nie umiem zadbać o swoją głowę, bo to już nie ja. Biochemiczne zmiany w mózgu zawłaszczają mnie, pochłaniają bez reszty. Zatapiają w tym jebanym marazmie, w którym już chyba zostanę. Bezgłośnie chcę wołać o pomoc. Ktoś słyszy?!? Chyba nie, słyszę jedynie: „ sama piętrzysz problemy”. Może faktycznie.

W zasadzie nie wiem, co jest najgorsze – ten „Człowiek, Co To Poszedł” w najtrudniejszych z chwil w moim życiu, w której najbardziej potrzebowałam zapachu jego skóry, czy ja sama, która powoli poddaję się, przyjmując, co dają: kłopoty finansowe, podejrzenie potwornej choroby. „ Z tobą fajnie, ale bez ciebie też fajnie”. Naprawdę jestem aż tak beznadziejna?! Chyba tek. Przecież czułam, że nie pasuję do tego świata zupełnie. Przestrzeni pełnej zbytków, ułudy i kłamstw. Narcystycznej arogancji. Blichtr na pokaz – wszystko, ale nic co naprawdę ważne. Złapałam się na lep uwagi. Ja i moja ślepa dusza. Szkoda, że choroba w dupie miała ślepotę. Jebać.

Wydrapuję się pazurami do następnego upadku w syf. Czasem z wysokości – a mówią o mnie: „ nie da się nie lubić twojej energii i wiecznego zadowolenia”. Dobre. Wyśmienite nawet. W środku rozpierdol zupełny, o którym wiem tylko ja. I pani doktor, która przepisanym proszkami próbuje zadbać o mnie, żebym nie zrobiła sobie krzywdy: „proszę jeść, dla głowy”. Nie chce mi się jeść. Chcę tylko spać. Nie mogę nikomu powiedzieć, szepczę do Ukochanego Futerka: „pomóż mi, pomóż mi przetrwać! Chyba chcę żyć.” Pierdolenie. Jedyne, o czym myślę, to jak zniknąć. Nie mogę nikomu powiedzieć. Mówią, że się użalam, bo kłopoty finansowe, bo te być może rak realny, bo zostawił mnie ktoś, kto był dla mnie kimś więcej niż chciałam. Chu – jo – wo!